Wychowanek i trener od dekady w Klubie Kolarskim Tarnovia Tarnowo Podgórne. U niego swoje pierwsze kroki w świecie dwóch kół stawiają najmłodsi adepci kolarstwa. Lubi sobie wysoko stawiać poprzeczkę, bo jak powszechnie wiadomo – marzenia same się nie spełniają, a On celuje wysoko!
Z Konradem Olejniczakiem rozmawiała Anna Lis.
AL.: Kolejny sezon za Tobą. Cieszysz się, że już minął?
Konrad Olejniczak: Trochę tak, bo był dla mnie pracowity, ale i owocny w sukcesy sportowe. Zawsze przed sezonem zakładam, że będzie dobry, ale takiego jak ten się nie spodziewałem. Ten się skończył, a ja myślę już o następnym. Czekam na oficjalny kalendarz imprez kolarskich na 2025 rok i ruszam z planowaniem startów oraz przygotowaniem treningów. W tym roku tylko środek sezonu miałem spokojny, a na początku i pod koniec mieliśmy najważniejsze starty.
AL.: Co zatem sprawiło, że był aż tak dobry?
KO.: Wysokie wyniki, m.in.: zwycięstwo wśród żaków w klasyfikacja generalnej Tour de Pologne Junior przez Oliviera Kujawę czy obroniona koszulka oraz tytuł mistrza Polski w jeździe drużynowej na czas młodzików. Cieszą mnie również medale ze startów na Makroregionalnych Mistrzostw Młodzików oraz torowych i szosowych mistrzostwach Polski. Ważnym startem na otwarcie sezonu był nasz lokalny Ogólnopolski Mały Wyścig Pokoju. Na nim zawsze chce pokazać się z jak najlepszej strony. Udział w tym wyścigu daje mi też obraz poziomu przygotowania moich zawodniczek i zawodników oraz to co muszę jeszcze dopieścić. Bardzo ważny był dla mnie udział w Tour de Pologne Junior. Chciałem wypaść na nim jak najlepiej i się udało. W pewnym momencie w generalce żaków ekipa Tarnovii zajmowała wszystkie miejsca na podium. Wśród najważniejszych startów był też nieplanowany na Górskich Mistrzostwach Polski, a wyniki kompletnie mnie zaskoczyły. Leon Janikowski zajął trzecie miejsce i bardzo niewiele zabrakło jemu do srebra. Poza tym w kluczowych wyścigach rangi Makroregionalnych Mistrzostw Młodzików zdobyliśmy trzy medale, m.in. złoto w drużynie na torze oraz dwa srebrne medale na szosie w jeździe indywidualnej na czas i w jeździe dwójkami na czas. Zwieńczeniem całego sezonu było dla mnie obronienie tytuł Mistrzów Polski w jeździe drużynowej na czas.
AL.: Na co kładziesz największy nacisk, co jest Twoim priorytetem w trenowaniu przyszłego pokolenia kolarzy?
KO.: Cały sezon dziele na małe cele, które składają się na ostateczny sukces, czyli po prostu małymi krokami do dużego rezultatu. Mam tutaj na myśli to, że ma początku współpracy ze swoimi podopiecznymi dbam o to, żeby kolarstwo traktowali jako zabawę, później żeby się rozwijali, a na końcu ścigali. Na tym etapie parcie na wynik nie jest najważniejsze, chociaż dążenie do niego ciężko go wyeliminować, bo wyniki napędzają do działania i to w każdym wieku. Wyniki są kluczowe, ale to dopiero w starszych kategoriach i wtedy staram się żeby je osiągać. Jestem typem analityka i teraz też inaczej patrzę na to co robię niż 4-5 lat temu. Zależy mi na wyniku, ale już nie tak jak na początku swojej trenerskiej przygody. Teraz kładę nacisk na kolarską kulturę czyli np.: odżywianie, sen, systematyczny trening, poznawanie swojego organizmu oraz wychowanie poprzez sport. Uważam, że zaangażowanie na każdej płaszczyźnie jest bardzo ważne. Ogólnie to jestem bardzo spokojnym trenerem, ale i też wymagającym, przez co czasem zastanawiam się czy aby nie za bardzo. Co prawda później przenosi się to na osiągane rezultaty przez moich podopiecznych. Czasami zastanawiam się czy w momencie kiedy wygrywania i stoją na przysłowiowym „pudle”, to czy nie celebruje tych wyników zbyt skromnie.
AL.: W jakim wieku można do Ciebie przyprowadzić dziecko, które chce trenować kolarstwo?
KO.: Najmłodsze muszą mieć 10 lat. Na tym etapie trafiają do takiej, umownej kategorii dziecięcej – BMX. W wieku 11-12 lat przechodzą do żaków, mając 13-14 lat trafiają do młodzików pod moją wodzą jeszcze i później przechodzą do kat. juniorów młodszych do innego trenera. W tej najstarszej kategorii młodzieżowiec, czyli U23 zawodnicy muszą prezentować już bardzo wysoki poziom. Od początku przyglądam się swoim podopiecznym, poznaje ich organizmy, charakter i na co kogo stać.
AL.: Czy wśród zawodników, którzy dotąd „wyjechali” spod Twoich skrzydeł są tacy, którzy ścigają się już w zawodowych grupach kolarskich?
KO.: Jeszcze nie, trenerem jestem już 10 lat. To dużo i mało, zależy jak na to spojrzeć. Wśród tych, których trenowałem w naszym klubie jest trzech juniorów odnoszą znaczące sukcesy na szosie i torze co dobrze rokuje na przyszłość i jestem dobrej myśli. Uważam, że największe sukcesy jeszcze przed nimi i będziemy mogli je świętować na etapie kolarstwa w kat. U23. Ci zawodnicy startują już z elitą, czyli z bardzo doświadczonymi kolarzami.
AL.: W zawodzie pracujesz od dekady. Co uważasz za największą trudność w pracy trenera?
KO.: Przede wszystkim trudności natury technicznej. Wynikają one z konieczności prowadzenia treningów na otwartych drogach. Najbezpieczniejszy w okolicy jest Tor Poznań, gdzie możemy trenować, ale nie tyle ile byśmy potrzebowali. Przygotowując trening zawsze staram się żeby wykluczyć trasy, gdzie jest duży ruch samochodów i inne zagrożenia, tak żeby móc skoncentrować się na jeździe, a nie na tym co się dzieje dookoła. W tej kwestii doświadczenie pozwala mi dobrze dobrać trasę do rodzaju treningu. Moje zaangażowanie w wykonywaną pracę doceniają również koledzy po fachu. Słyszę od starszych trenerów słowa uznania i wiem, że patrzą na moje osiągnięcia z podziwem. W sezonie 2024 w kat. żak byliśmy dominatorami, do tego stopnia, że jak pojawialiśmy się na zawody, to padały komentarze w stylu […] przyjechała ekipa KK Tarnovii i znowu wszystko zgarnie. Mam nadzieję, że w starszych kategoriach się to nie zmieni i dalej będziemy tak postrzegani.
AL.: Na zakończenie zapytam o to jak zaczęła się Twoja przygoda z kolarstwem, jak rozwijasz trenerski warsztat i czy masz jakieś zawodowe marzenia?
KO.: Zaczęła się od tego, że pod moim blokiem przebiegała trasa Małego Wyścigu Pokoju i jak zobaczyłem tych wszystkich ścigających się kolarzy, to zapragnąłem być jednym z nich. Poszedłem to oznajmić mamie, a ona zaprowadziła mnie do Tarnovii. Trenowałem na klubowym sprzęcie, bo wtedy rowery sporo kosztowały. Był on moim oczkiem w głowie, prawie z nim spałem. Swój pierwszy, wymarzony rower kupiłem 5 lat temu już jako trener. Będąc zawodnikiem trzy lata spędziłem w LO Szkole Mistrzostwa Sportowego w Świdnicy, ale po jej zakończeniu stwierdziłem, że moje parametry sportowe, nie pozwolą mi odnosić znaczących sukcesów w kolarstwie. Po jej zakończeniu zrobiłem sobie rok przerwy, a po niej rozpocząłem pracę jako trener, którą zaproponował mi Piotr Broński. Zaczynałem z jedenastoosobową grupą, a dzisiaj w moich treningach uczestniczy ponad 20 kolarek i kolarzy. Miałem styczność z każdą specjalizacją, w tym: szosą, torem, przełajem czy MTB, ale moim konikiem jest głownie szosa, a w drugiej kolejności tor. Po ukończeniu pierwszego stopnia studiów zdobyłem tytuł trenera pierwszego stopnia, a wcześniej byłem instruktorem kolarstwa. Co do moich marzeń jako trener, to mam takie z najwyższej półki. Marzy mi się żeby mój wychowanek wystartował na igrzyskach olimpijskich oraz w mistrzostwach świata i Europy. Nie musi zdobyć medalu, ale ważne żeby wystartował na którejś z tych imprez.