OSIR

SZCZĘŚLIWA SIÓDEMKA

Opublikowano: 16-10-2024
Od złamania kręgosłupa do debiutu w tegorocznych paraigrzyskach w Paryżu. Marta Dzieciątkowska – paratriathlonistka z Pho3nix UKS Lusowo Team udowodniła, że marzenia się spełniaj pomimo przeciwności losu.
 
Rozmawiała Anna Lis
 
Z czasem 1 godz. 14.42 min. zajęłaś 7. miejsce w paratriathlonie w kat. PTS5. Czujesz niedosyt czy jesteś usatysfakcjonowana ze swojego pierwszego startu na paraigrzyskach, które odbyły się we wrześniu w Paryżu?
Czuję się usatysfakcjonowana. Nie miałam planu minimum, zależało mi na tym żeby dać z siebie wszystko i dobrze się przy tym bawić. Start uważam za jeden z trudniejszych w moim życiu, więc naprawdę czuję się jak ta „szczęśliwa 7”.
 
Która konkurencja sprawiła Tobie największą trudność?
Zdecydowanie rower. Trasa kolarska była naprawdę trudna, większość jazdy było po kostce brukowej. Na pamiątkę został mi odcisk od mocnego trzymania kierownicy. W dodatku bardzo mną „trzęsło” w czasie jazdy, co trochę wpłynęło na mój kręgosłup i sztywność ciała podczas etapu biegowego. Jednak z perspektywy czasu, niesamowity widok i kibice – zwłaszcza moi, na trasie spowodowali, że był to start życia, który na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
 
Po trzech latach od nieszczęśliwego wypadku, który miał miejsce w sierpniu 2016 r. wystartowałaś w zawodach, a po siedmiu trafiłaś do najlepszej dziesiątki światowego rankingu paralimpijskiego. Skąd u Ciebie tyle samodyscypliny i silnej woli?
Na pewno z faktu, ze sport był bliski mojemu sercu już od najmłodszych lat. Po wypadku w 2016 roku, czekała mnie długa i żmudna rehabilitacja, ale wiedziałam, że nie ma innej drogi żeby móc wrócić do trenowania i brania udziału w kolejnych startach. Chciałam jak najszybciej wrócić do triathlonu, którego trenowanie dawało mi dużo radości i pewności siebie. Do pokonywania kolejnych barier napędza mnie rywalizacja samej ze sobą. Oczywiście w mojej przygodzie ze sportem na każdym kroku towarzyszą mi bliscy, bez których nie byłoby mnie w tym miejscu gdzie jestem teraz. W tym gronie jest również mój trener Robert Czysz.
 
Udział w paralimipadzie w Paryżu był Twoim pierwszym startem w zawodach takiej rangi. Co sądzisz o tak dużej imprezie i jak wyglądały przygotowania do niej od zaplecza?
Moim zdaniem organizacja w całości była na bardzo wysokim poziomie. Na długo w mojej pamięci pozostanie widok strefy zmian na moście Aleksandra III z widokiem na wieżę Eiffla, ale sam start wyglądał tak jak każdy inny na zawodach organizowanych przez World Triathlon. Do Paryża przylecieliśmy trzy dni przed startem. Nie było sensu być tam wcześniej, bo wolałam przygotowywać się w Polsce. Razem ze mną na paraigrzyska polecieli zawodnicy: Monika Belczewska oraz Łukasz Wietecki wraz z przewodnikiem Jackiem Krawczykiem oraz trener kadry Tomasz Domagała i dyrektor sportowy Polskiego Związku Triathlonu Filip Szołowski. No i oczywiście na miejscu wspierali mnie moi kibice, a było ich około trzydziestu. Ogromny zastrzyk motywacji.
Dwa dni przed startem można było opłynąć trasę i dużo zawodników wchodziło do wody. Z tej możliwości skorzystałam i ja, po to aby oswoić się z prądem Sekwany. Wtedy woda w niej była jeszcze czysta, ale po intensywnych opadach, które przeszły przez Paryż znowu była zanieczyszczona i przełożono start o jeden dzień, żeby ją wyczyścić.
 
Z kim współpracowałaś i jak wyglądały Twoje przygotowania się do startu?
Przygotowania były trochę jak roller coaster. Był to dla mnie bardzo intensywny czas na, początku którego narzuciłam sobie dużo presji. Na szczęście nad wszystkim czuwał trener. Poza tym współpracowałam także z fizjoterapeutami i psychologiem, dzięki którym miałam spokojną głowę. Chciałabym także dodać, że przy wielu treningach był mój chłopak, który mi towarzyszył i niekiedy cierpliwie znosił moje „humorki”.
Czy po powrocie do Polski zrobiłaś sobie przerwę od triathlonu?
Tak. Zrobiłam sobie tydzień wolnego. Kilka dni po powrocie odebrałam dyplom lekarza, miałam cudowną imprezę z bliskimi i wyjechałam z przyjaciółkami i siostrą nad morze.
 
Jakie masz dalsze sportowe plany?
W tym sezonie jeszcze Mistrzostwa Świata w Torremolinos, Hiszpanii.
 
Jesteś zawodniczką UKS Lusowo. Kiedy i jak to się stało, że trafiłaś do tego klubu?
Swoją przygodę z triathlonem rozpoczęłam właśnie w tym klubie, a znalazł go mój tata. Było to na początku liceum. Nie trwało to długo, bo pochłonęła mnie nauka, a treningi robiłam we własnym zakresie. Następnie przydarzył się nieszczęśliwy wypadek samochodowy i długa przerwa od triathlonu. Na przełomie 2019 i 2020, jak wróciłam do trenowania i trafiłam do kadry narodowej w paratriathlonie, nie miałam dylematu nad wyborem klubu, w barwach którego chce występować. Był on dla mnie oczywisty!
 
Czy masz jakieś inne pasje poza triathlonem?
Właśnie skończyłam studia lekarskie i w październiku zaczynam trzynastomiesięczny staż podyplomowy. Do tej pory, na studiach, była to pasja i mam nadzieję, że w pracy też będę mogła tak powiedzieć o medycynie. Poza tym, bardzo lubię inne sporty, najbardziej narty biegowe.
 
fot. Bartłomiej Zborowski/Polski Komitet Paralimpijski
Skip to content