OSIR

STAĆ NAS NA WIĘCEJ

Opublikowano: 05-01-2023
Rafał Urbaniak został trenerem drugoligowych  koszykarzy Tarnovii Basket Tarnowo Podgórne 4 lata temu. W obecnym sezonie pod jego wodzą zespół odnosi wyniki, których mało kto się spodziewał i deklaruje, że … będziemy dążyć do zakończenia rundy zasadniczej w pierwszej czwórce.
 
Ania Lis: Z przyjemnością ogląda się wasze wyniki po pierwszej rundzie – 12 zwycięstw, tylko 3 przegrane i drugie miejsce w tabeli. Czy te rezultaty odzwierciedlają poziom drużyny i jej możliwości?
 
Rafał Urbaniak: Kompletując skład przed kolejnym sezonem zawsze zakładam, że powinien być mocniejszy niż w ubiegłym. Kadra z roku na rok nabiera doświadczenia i tym samym moje wymagania wobec zawodników rosną. Po pierwszej rundzie mogę stwierdzić, że jakość gry oraz wyniki są bardzo dobre, jednak uważam, że stać nas na więcej. Będziemy dążyć do zakończenia rundy zasadniczej w pierwszej czwórce.
 
𝗔𝗟: Po statystykach widać, że ważnym ogniwem zespołu są doświadczeni zawodnicy, którzy w każdym momencie mogą pomóc.
 
𝗥𝗨: Doświadczenie, wiedza i obycie boiskowe sprawiają, że zawodnicy czują się pewnie. A ta pewność siebie sprawia, że przewidują i adaptują się do bieżącej sytuacji na boisku. Dzięki temu w trudnych momentach potrafią wziąć na siebie ciężar gry i nieraz wyciągnąć mecz. O sile mojej drużyny świadczy również ławka rezerwowych. Praktycznie każdy z nich wychodząc na boisko daje dobrą zmianę, pokazuje hart ducha, wolę walki i wysoki poziom. Kontuzje sprawiły, że wyłączeni z gry byli między innymi pierwszopiątkowi gracze – Lee Danderfer i Maciej Poznański. Ich zmiennicy swoją grą zachwycają. O naszej sile świadczy również to, że na boisku potrafimy uzupełniać swoje braki i eksponować przewagi. Uważam, że nasz zespół jest kompletny i stać go na wiele.
 
𝗔𝗟: To jak udało się taki zespół złożyć?
𝗥𝗨: Przyznam, że jestem bardzo zadowolony z tego co udało nam się stworzyć. Skład razem z prezesem zaczęliśmy organizować w przerwie między sezonami. To skomplikowana procedura. Przy wyborze graczy moją rolą jest analiza potencjału zawodników, ich zdolności atletyczne, doświadczenia, sposobu grania, ale głównie charakteru tak, żeby pasowali do układanki, która ma grać o jak najwyższe cele. Ograniczenie w budowaniu składu stanowią oczywiście finanse, dlatego bazujemy na zawodnikach mieszkających w okolicy. “Przyjezdni” zawodnicy to o wiele większy wydatek dla klubu, bowiem zapewnienie warunków do mieszkania oraz opłacenie kontraktu to dużo wyższe koszty. Na tę chwilę nas na to nie stać, w związku z czym kompletowanie i negocjacje są jeszcze trudniejsze. W całej tej procedurze dążę również do tego, aby każdy z graczy, który trafi pod moje skrzydła zagrał jeden z lepszych, jeśli nie najlepszy sezon w swoim życiu. Sam długo grałem i wiem jakich trenerów można napotkać. Wśród nich są tacy, którzy blokują i nie pozwalają rozwinąć skrzydeł swoim zawodnikom. U mnie nie ma miejsca na takie praktyki. Zawsze powtarzam, żeby żaden z moich zawodników nie zapomniał – trener jest dla zawodników, a nie zawodnicy dla trenera. Oczywiście trener jest odpowiedzialny za całokształt drużyny oraz wynik, jednak moim zdaniem jest to jedyne odpowiednie podejście. Każdy z zawodników powinien czuć się na tyle komfortowo, aby “oddał” drużynie jego predyspozycje i możliwości w stu procentach.
 
𝗔𝗟: : A każdy zespół potrzebuje też od czasu do czasu zmian.
 
𝗥𝗨: Myślę, że zmiany w składzie były już potrzebne. Wśród zawodników, którzy dołączyli do Tarnovii są m.in. Maciej Rostalski, Łukasz Ulchurski czy Michał Hebdzyński, którzy grają bardzo dobry basket. Doskonale w roli kapitana spisuje się Seweryn Sroczyński. Dodatkowa odpowiedzialność pozwoliła mu rozwinąć się w zakresie zespołowości i liderowania. Świetną robotę wykonuje Filip Dominiak – jeszcze bardzo młody, rozwijający się gracz imponuje pozytywną energią i perfekcyjną zdolnością do adaptacji w wykonywaniu powierzonych mu zadań. Wiele dobrego mogę także powiedzieć również o pozostałych zawodnikach. Mateusz Rutkowski, po tym jak dostał zielone światło od lekarzy po wyleczeniu ciężkiej kontuzji, od razu wrócił do gry i totalnie mnie zaskoczył. Gra bez kompleksów, bez strachu, na sto procent, jestem pełen podziwu, tym bardziej, że rozmawiałem z nim przed sezonem i wiedziałem, że na powrót do formy sprzed zabiegu będzie potrzebował pół sezonu, jeśli nawet nie cały. Z kolei bardzo liczyłem, że będę mieć więcej dyspozycyjnego Bartka Gubernata, ale sprawy zdrowotne i zawodowe przeszkadzają mu w systematyczności treningowo-meczowej.
 
𝗔𝗟: Jesteście teraz na fali więc jest wiele radości i dobrej atmosfery. Dwa sezony temu w pierwszej rundzie wygraliście 9 meczów z 12, a w drugiej 2. Czy przemknęła Tobie przez głowę myśl „powtórki z rozrywki”?
 
𝗥𝗨: Wielokrotnie myślę o minionych sezonach. Zacznijmy od tego dlaczego dwa lata temu tak się stało. Myślę, że głównym powodem było to, że nie potrafiłem przekonać swojego zespołu do analizowania indywidualnych przyczyn przegranego spotkania. W pierwszej kolejności każdy powinien zacząć od siebie. Dwa lata temu całkowicie odcięło nam pewność siebie. Nie wychodziły nawet mecze ze słabszymi drużynami. Oczywiście wina słabej drugiej rundy leżała nie tylko po stronie zawodników. W pewien sposób zawiódł aspekt trenerski i taktyczny. Pamiętam, że cztery kolejki przed końcem fazy zasadniczej graliśmy mecz z Kościanem, którego byliśmy faworytem. Jednak po serii porażek do tego stopnia brakowało nam pewności siebie, że pomimo dwudziestu punktów przewagi widziałem, że zawodnicy cały czas byli niepewni wygranej i tego, że rywale mogą nagle wyszarpać nam zwycięstwo. Ta wygrana była przełomowym momentem. Przypieczętowaliśmy nim awans do play-offów. Niestety przez serię porażek w drugiej rundzie w tej fazie sezonu trafiliśmy na lidera tabeli Rycerzy Rydzyna. Obecny sezon od tamtego odróżnia to, że mecze z teoretycznie gorszymi przeciwnikami okazują się niespodziewanie trudne, a my potrafimy je wygrywać. Jadąc na mecze do Gdańska czy Władysławowa, potencjalnie słabszymi wówczas drużynami – przegrywaliśmy je z kretesem. Natomiast w pojedynkach u siebie z faworytami większą część meczu graliśmy bardzo dobrze. W głowach było już jednak zbyt dużo niepewności, przez co nie potrafiliśmy się przełamać i wygrać. Wracając do tego sezonu, to jeszcze wszystko się może zdarzyć. Kolejne kontuzje, wahania formy – scenariusze mogą być różne. Uważam jednak, że dzięki temu, że mamy dużo bardziej doświadczony zespół, to wszystko ułoży się po naszej myśli.
𝗔𝗟: Której z trzech przegranych najbardziej szkoda?
𝗥𝗨: W pierwszej kolejce w Zgierzu. Na początku sezonu brakowało nam zgrania, znajomości siebie oraz skuteczności strzelców i pełnej formy. Wiedziałem, że chemia w drużynie zaskoczy, to było tylko kwestią impulsu. U nas pojawił się on w drugim meczu z faworyzowaną Notecią Inowrocław. Mówiliśmy, że będzie to bardzo trudny sprawdzian jak na początek sezonu, ale ostatecznie wytrzymaliśmy presję i wygraliśmy to spotkanie. Ważnym momentem był również kolejny mecz, którego wynik miał potwierdzić, że wcześniejsze zwycięstwo u siebie nie było przypadkiem. Od początku jednak ułożył się nam on bardzo dobrze zarówno mentalnie, jak i koszykarsko.
 
𝗔𝗟: A może wśród wygranych meczów, był taki, którego nie byliście faworytem?
 
𝗥𝗨: Nie jestem obiektywny, ale uważam, że zasłużyliśmy na każde zwycięstwo. Może wśród nich pokusiłbym się o analizę pod tym kątem meczu z ŁKS-em Łódź. To było spotkanie, które każdy mógł wygrać. ŁKS był bliżej zwycięstwa, praktycznie cały mecz prowadził. Wolą walki, determinacją wyszarpaliśmy wygraną. Nigdy nie zgodzę się z twierdzeniem, że nie zasłużyliśmy na zwycięstwo, ponieważ gdybyśmy odpuścili to nie byłoby o czym rozmawiać.
 
𝗔𝗟: To Twój czwarty sezon w roli trenera. Czy druga liga zmieniła się w tym czasie?
 
𝗥𝗨: Od tego czasu niewiele się zmieniło. Poza różnicami w grupach, większych nie zauważam. W naszej jest sporo młodych zespołów grających szybką koszykówkę, w której góruje młodość i nieprzewidywalność, gdzie zawsze jest dwunastu zawodników chętnych do gry, którzy wychodzą na parkiet atakując nas, bardzo agresywnie na całym placu. Żeby im się przeciwstawić musimy być dobrze przygotowani fizycznie. Druga sprawa jest taka, że z takimi zespołami nie można grać wolnej i spokojniej koszykówki, bo zawodników w nich grających uczy się agresywnie atakować przeciwnika. W takiej grze ustawianie długich akcji nie ma prawa bytu. Trzeba atakować, liczyć na swoją kreatywność oraz na doświadczenie. To jest troszeczkę inne podejście niż dwa lata temu, gdy graliśmy w grupie D. Wtedy składy drużyn stanowili w większości doświadczeni gracze, którzy lepiej kontrolowali tempo gry, ważyli kontratak, nacisk oraz obronę na całym boisku. Młode zespoły wnoszą nieprzewidywalność i dynamikę, ale to z doświadczonymi i ułożonymi zespołami gra się trudne mecze. W tym sezonie jesteśmy mieszanką młodości i doświadczenia, która zawsze może dostosować się do warunków na boisku.
Skip to content