Po rozmowie z prezesem Tarnovii Basket Tarnowo Podgórne przyszedł czas na trenera Rafała Urbaniaka.
Ania Lis: Czy jest Pan skromny?
Rafał Urbaniak: Tak, jestem skromny. Nie lubię się chwalić ponieważ nie sprawia mi to przyjemności. Jestem typem obrońcy, który dba o otaczających go ludzi. Ich pozytywna opinia jest dla mnie najważniejsza. Samo chwalenie się jest dla mnie oznaką słabości i kompleksów oraz braku akceptacji otoczenia. Dobre słowo musi zawsze wyjść z drugiej strony, bez sugerowania. Wówczas jest duża szansa na obiektywizm.
AL: A czy usłyszał Pan takie dobre słowa?
RU: Tak i to nie raz. Zmiana perspektywy z boiska na ławkę był dla mnie ciężka. Mentalnie cały czas czułem się zawodnikiem. 25 lat kariery ukształtowało we mnie naturalną potrzebę rywalizacji. Przed sezonem nie byłem pewien czy dam radę się przestawić i być przy moim ukochanym sporcie patrząc na niego tak jakby „z boku”. Jednak dobre słowa ze strony znajomych, ludzi związanych z Klubem, kibiców oraz zaufanie Zarządu Klubu i zawodników bardzo pomogły. Dziękuję za wszystkie komentarze. Niesamowicie mobilizują mnie do dalszej pracy i rozwoju.
AL: Czy tylko to w pracy trenerskiej daje Panu satysfakcję?
RU: Jeżeli chodzi o koszykówkę to rywalizacja na boisku i oczywiście zwycięstwa. Nie są one jednak najważniejsze. Satysfakcję daje mi maksymalne zaangażowanie całej drużyny, a wynik jest wykładnikiem pewności siebie, formy dnia oraz oczywiście potencjału. Czuje się usatysfakcjonowany, jak widzę szczęście i zadowolenie z gry poszczególnych zawodników.
AL: Jakim był Pan koszykarzem?
RU: Bardzo ambitnym, nieustępliwym i pamiętliwym. Często potrzebowałem mocnego impulsu, żeby pokazać swoje pełne umiejętności, jak np.: rewanż za porażkę w pierwszej rundzie rozgrywek. Uwielbiałem efektowną grę. Imponowała mi praktycznie przez całą karierę. Najwięcej emocji i energii wyzwalała u mnie możliwość wygrania spotkania poprzez rzucenie decydujących punktów, wybronienie akcji lub zbiórkę. Ważna była możliwość wspólnego zwycięstwa.
AL: A tak w ogóle, dlaczego akurat koszykówka?
RU: Pewnie nie będę oryginalny – Michael Jordan. Coś niesamowitego i magicznego było w słowach Włodzimierza Szaranowicza – „Hej, hej, tu NBA” i transmisjach, dla których budziłem się w środku nocy na początku lat 90-tych. Nie byłem w stanie oprzeć się chęci gry w koszykówkę. W pierwszych klasach szkoły podstawowej „trenowałem” pływanie, które z czasem zamieniłem na boisko asfaltowe z krawężnikami, bez siatek, ze sztywnymi obręczami. Z czasem stało się ono moim drugim domem. Blisko boiska była pompa osiedlowa, więc wody było pod dostatkiem i do szczęścia więcej nie było mi trzeba. Z czasem jednak apetyt zaczął rosnąć i postanowiłem zacząć trenować w klubie.
AL: W przedwcześnie zakończonym sezonie drużyna pod Pana wodzą zajęła 5. miejsce i awansowała po raz pierwszy w historii Klubu do play-offów. Jak ocenia Pan grę swoich zawodników?
RU: Cieszę się z wyniku, jednak uważam, że zawodnicy zasługują swoim potencjałem na wyższe miejsce. Trochę mieliśmy pecha związanego z kontuzjami Piotra Janowskiego i Alberta Krawca. Taki jest jednak sport i cieszę się, że w przyszłym sezonie będą z nami dużo silniejsi. Miałem cichą nadzieję, że przejdziemy co najmniej pierwszą rundę play-off. To właśnie o tych najważniejszych grach najdłużej się pamięta, to tam tworzy się historia. Tam też zdobywa się największe doświadczenie. Żałuję, że w tym sezonie nie było nam to dane.
AL: Czy ma Pan jakieś trenerskie inspiracje? Czy jest jakaś postać, która wywarła na Panu spore wrażenie na całej koszykarskiej drodze?
RU: Na swojej drodze spotykałem wielu bardzo różnych trenerów. Impulsywnych, spokojnych, narzucających schematy, dających „wolną rękę”, słuchających, krzyczących itede. Nikt nie wywarł na mnie takiego wrażenia jak Phil Jackson, w jaki wyważony sposób potrafił stworzyć zespół złożony z tak różnych charakterów, często wzajemnie się wykluczających. Wynikiem tego jest ilość zdobytych mistrzostw w jego karierze.
AL: Które zwycięstwo jest dla Pana najbardziej wartościowe?
RU: Jednym z lepszych meczów w tym sezonie był rewanż w Kątach Wrocławskich. W pierwszym spotkaniu doznaliśmy gorzkiej porażki po dogrywce na własnym parkiecie, tym bardziej zwycięstwo w rundzie rewanżowej było ważne.
AL: Jakie są Pana postanowienia na kolejny sezon?
RU: Chciałbym, aby każdy z graczy występujących w przyszłym sezonie w Tarnovii Basket, czuł satysfakcję z gry oraz znał swoją rolę w zespole, która wpływa na pewność siebie. Zawodnicy są najważniejsi, trener jest dla nich, a nie odwrotnie. Niestety duża część trenerów o tym zapomina. Sportowym celem minimum na pewno będzie awans do pierwszej ósemki. Jednak do gry w play-off potrzebna będzie mocna psychika całego zespołu oraz fizyczność, o którą na pewno zadba trener Piotr Borkowski.
Dodatkowo będę dążyć do rozpowszechnienia koszykówki wśród społeczności lokalnej Gminy Tarnowo Podgórne, aby ukazywać piękno tej dyscypliny i przy okazji powiększyć społeczność skupioną wokół Tarnovii Basket Tarnowo Podgórne.
Bardzo serdecznie zapraszamy do śledzenia i kibicowania wszystkim Naszym drużynom, a młodzież zainteresowaną trenowaniem koszykówki zapraszamy na przyszłe treningi.